#8. And all the pain go away

Po paru sekundach otworzyła jej jakaś kobieta.
-Tak?
-Nie wie może pani przypadkiem, w którym pokoju mieszka chłopak, wyższy ode mnie, z kręconymi włosami?
-Na przeciwko - blondynka uśmiechnęła się.
-Dziękuję bardzo! - Gaby również posłała jej uśmiech.
Kobieta zamknęła drzwi, a brunetka odwróciła się do wskazanych.
Cicho zapukała. Nikt nie otworzył. Zapukała trochę mocniej. Też nic. Walnęła parę razy pięścią. W końcu ktoś jej otworzył i staną przed nią Harry, we własnej osobie.
-Gaby! Hej! Sorry, że się nie odzywałem, ale zgubiłem ładowarkę i w ogóle...
-Mogę wejść?
-A tak, sorry, jasne!
Harry przesuną się w drzwiach i wpuścił dziewczynę. Przeszli do pokoju i wygodnie rozsiedli się na łóżku chłopaka.
-Słyszałam, że u mnie byłeś...
-O, czyli jednak starszy brat poinformował?
-Taaak... I przepraszam, jeżeli coś powiedział, czy coś...
-Nie przesadzaj. Już ci przecież mówiłem, że rozumiem, czemu on się tak zachowuje - uśmiechnął się.
-I przepraszam, że mnie nie było. Mike, mój chłopak wyciągnął mnie z domu i poszliśmy gdzieś...
-Nie masz za co przepraszać, serio, przecież nie musisz siedzieć w domu i czekać na mnie, no bez przesady!
Gaby posłała mu uśmiech, ale chłopak zauważył, że nie jest on bardzo wesoły.
-Heej, co jest?
-A, nic takiego. Długo by tłumaczyć.
-Ale...
-I nie nalegaj bo i tak ci nie powiem - znowu się 'uśmiechnęła'
-No dobra. To w zamian proponuję słone orzeszki i wino.


* * *

Pili, jedli, śmiali się, łaskotali, rozmawiali, a raczej wymieniali między sobą zdania, które w ogóle nie miały sensu.
A potem przyszedł czas na wyznania.
-Mam dość.
-Czego?
-Mike'a.
-Kogo?!
-No mojego chłopaka....
-Słucham dalej.
-No bo... No bo wszystko jest między nami dobrze, ale na przykład, kiedy jest w gronie swoich kumpli, to zachowuje się strasznie arogancko wobec mnie, wiesz, zgrywa takiego macho... Jest strasznie zazdrosny o wszystko i o wszystkich. Najchętniej miałby mnie tylko dla siebie, tłumaczyłam mu tysiąc razy, że chcę się spotykać z przyjaciółmi, że nie należę tylko do niego... Przez pewien czas było już nawet lepiej, ale ostatnio... Ech, sama nie wiem, czemu ci o tym opowiadam, prawie cię nie znam....
Gaby nie usłyszała odpowiedzi, tylko głośnie czknięcie chłopaka i śmiech. Sama też zaczęła się śmiać.
Śmiali się długo. Dzięki temu, wyleciały z nich wszystkie smutki, troski, złe myśli. Było im o wiele lepiej, gdy przestali. A nie pamiętali za bardzo, kiedy skończyli, bo jak skończyli, prawie od razu zasnęli.
* * *

Gaby przetarła zapuchnięte oczy. Przez okno wpadały ostre promienie słoneczne. Rozejrzała się wokół siebie. Potem spojrzała na zegarek w komórce, która była, o dziwo, w spodniach. I uświadomiła sobie powoli, ci się stało, gdzie jest, a gdzie powinna być. 'Fuck, fuck, fuck, FUCK!' Poszukała wzrokiem Harry'ego. Leżał, a raczej spał w dziwnej pozycji na kanapie, pod kocem. 'Ooooo...' Szybko, ale po cichu zebrała swoje rzeczy i wyszła z pokoju, później z hotelu. Była godzina 8.15, więc równo za godzinę zaczynała lekcje. A musiała w ciągu tych 60 minut pojechać do domu, wziąć, co jej potrzebne, ogarnąć się, zjeść i dojść do szkoły. 'No, może zdążę na połowę drugiej lekcji.'

* * *

Wbiegła do szkoły tuż po pierwszym, tak, pierwszym dzwonku. Pierwszą lekcją była geografia.
-Przepraszam za spóźnienie. Zaspałam.
-Mhm, siadaj - odpowiedziała nauczycielka nie odrywając wzroku od tablicy.
Gaby zajęła swoje miejsce, obok przyjaciółki, Melissy.
-O proszę, patrzę, że zaczynasz chodzić na zakupy beze mnie!
-Cooo? O czym ty gadasz? - spojrzała zaspanym i zdziwionym wzrokiem na koleżankę.
-Noooo... Może dlatego, że masz na sobie nową bluzę?
-CO?!
Gaby dopiero teraz spojrzała na to, co ma na sobie.
-Fuck, fuck, fuck, fuck!
-Co jest?
-Później ci opowiem.
Do końca lekcji, Gaby nie mogła się na niczym skupić. Gdy nauczycielka ją o coś zapytała, nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Trochę przez przysypianie, trochę przez ból głowy, ale najbardziej przez bluzę, którą miała na sobie.
Aż w końcu zadzwonił dzwonek. Szary tłum ludzi wytoczył się z klas na korytarze.
- To powiesz mi o co chodzi? – zapytała Melissa próbując dogonić pędzącą Gaby – I czemu pachniesz męskimi perfumami?
Gaby powąchała bluzę, którą miała na sobie i się do siebie uśmiechnęła. ‘Ładne te jego perfumy’.
- Oooo już się domyślam.. Spędziłaś noc z Mike’em? Ale nie, to niemożliwe i on nie ma takiej bluzy – mówiła bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
- Nie, no coś ty, nie byłam z Mike’em...
- No to z kim? – Spytała trochę skołowana.
- No więc, parę dni temu poznałam takiego jednego chłopaka...
Melissa wytrzeszczyła oczy.
-I ostatnio spotykaliśmy się i w ogóle fajny z niego koleś i wczoraj siedziałam u niego i się trochę wstawiłam i zasnęłam, no i tyle, nic szczególnego.
- Nic, szczególnego?! A Mike wie?
- Nie, no co ty, ale my się tylko przyjaźnimy, także nie musi wiedzieć, jasne?
- No jasne, jasne… Już ja widziałam przed chwilą twoją minę. No nieważne, powiesz chociaż jak on się nazywa?
- Harry – odparła krótko i zaczęła iść w stronę swojej szafki, chciała przy tym uniknąć dalszego przesłuchania, ale przyjaciółka nie dawała za wygraną.
- POTTER?!
Gaby zaśmiała się.
-No ale jaki Harry? Wiesz dużo mi to nie mówi, a ładny chociaż?
-No dobra, słuchaj, ale nie możesz nikomu powiedzieć, NIKOMU, rozumiesz?
Dziewczyna kiwnęła głową.
- Nazywa się Harry Styles… wiesz ten taki z tego zespołu, kojarzysz?
Koleżanka dziewczyny przez parę sekund stała z rozdziawioną buzią.
- Ten Harry Styles?! Nie no, nie wierzę! Żarty sobie ze mnie robisz, prawda?
- Nie. Mówię poważnie.
- No to ładnie! Znasz Harry’ego... ba! nosisz jego bluzę... i do tej pory mi nie powiedziałaś?! No dzięki!

______

Igrzyska śmierci (trylogia) powinny skończyć się inaczej.

4 komentarze:

  1. Jakbyście wstawiały częściej nowe rozdziały to więcej osób by to czytało bo denerwuje mnie to czekanie XD buziaczki, xoxo, napalona fanka!

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne fajne! ale czemu tak mało? :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! ^_^ Czekam na nexta ! ; D

    OdpowiedzUsuń