W
powietrzu czuć było wiosnę. Śnieg znikną w stu procentach,
czapki i szaliki schowały się na górne półki, wszystko zaczęło
kwitnąć, były święta wielkanocne. No, i coraz bliżej do
wakacji.
W
ciągu tego miesiąca Gaby prawie codziennie spotykała się z
Harrym. Trochę ją to dziwiło, że aż tyle czasu siedzi w tym
małym mieście, ale nie zaprzątała sobie głowy tą myślą.
Cieszyła się, że ma kogoś takiego. Bardzo się ze sobą zżyli.
Z
Mikiem prawie się nie spotykała. Tylko tyle, co na korytarzu w
szkole, czasem odprowadzał ją do domu, czasem chodzili do kawiarni
bądź parku. Ale tylko czasami.
Pewnego
dnia, Harry powiedział jej, że musi wyjechać na parę dni, bo
koncert i takie tam. I, że wróci, na sto procent.
W
ciągu tych paru dni pisali do siebie, dzwonili i Harry wrócił i
było jak wcześniej.
Ale
nagle, praktycznie z dnia na dzień, przestał odpisywać jej na
smsy, odbierać telefon.
Trochę
smutno jej się zrobiło. Dobra, bardziej niż trochę. Ale w sumie
mogła się tego spodziewać, że w końcu wyjedzie, przestanie się
odzywać.
*
* *
Harry
nie wiedział, czy dobrze zrobił, nie mówiąc Gaby, że wyjeżdża.
Z jednej strony, źle się z tym czuł, ale jednak z drugiej strony
myślał, że tak sprawi mniej bólu dziewczynie.
Jednak po paru dniach, strona z wyrzutami sumienia wzięła górę. Harry całymi dniami chodził smutny, prawie się nie odzywał. Reszta członków zespołu zauważyła to, lecz mieli nadzieję, że mu przejdzie. Coś takiego jednak się nie stało, Harry nadal zachowywał się tak, jakby ktoś wyrwał mu serce z piersi.
-Harry, proszę cię, powiedz, co jest! - po raz kolejny Liam nalegał, by chłopak wyrzucił z siebie wszystko.
Jednak po paru dniach, strona z wyrzutami sumienia wzięła górę. Harry całymi dniami chodził smutny, prawie się nie odzywał. Reszta członków zespołu zauważyła to, lecz mieli nadzieję, że mu przejdzie. Coś takiego jednak się nie stało, Harry nadal zachowywał się tak, jakby ktoś wyrwał mu serce z piersi.
-Harry, proszę cię, powiedz, co jest! - po raz kolejny Liam nalegał, by chłopak wyrzucił z siebie wszystko.
-Ale
naprawdę, wszystko jest okej....
-Harry,
nie wkręcaj nas już kolejny dzień! Widzimy, że coś jest nie
tak... Chcemy dawnego Harry'ego...
-O Jezu, dobra, powiem! Skoro wam tak bardzo na tym zależy... - nabrał powietrza do płuc - bo jak wyjechałem, to poznałem tam taką dziewczynę i ...
-Ha! -przerwał mu Louis - wiedziałem, że chodzi o dziewczynę...
-Oh, zamknij się cieciu... Mów dalej, Harry.
-No i ja... Chyba się w niej zakochałem...
-Nooo i masz zamiar coś z tym zrobić, prawda?
-Niby co miałbym zrobić...
-Słuchaj, no nie wiem... Może byś jej powiedział?... Wiesz, taka lekka sugestia... nie sądzisz, że to by ułatwiło sprawę?
-Wy chyba nie rozumiecie...
-Czego znowu?
-Ona nie czuje do mnie tego, co ja do niej...
-Skąd masz to wiedzieć?! Harry, błagam! A skąd wiesz, może właśnie tak jest?! Może leży tam teraz w swoim łóżku, zakopana pod kołdrami i chusteczkami?! - Louis nie wytrzymał.
-Naszym zdaniem, powinieneś z nią pogadać. Wiedziałbyś, na czym stoisz, czy jest sens dalej zaprzątać sobie nią głowę...
-No i co? Wszystko załatwić przez telefon mam, tak?! Jestem tu uwiązany, przecież nie mogę znowu wyjechać...
-O nie przesadzaj, zawsze da się coś wymyślić - do rozmowy włączył się Zayn. - Pogadamy z menadżerem, na pewno to zrozumie. Pamiętacie, jak latał za tą panną, co później i tak dała mu kosza?
Na to wspomnienie cała piątka się zaśmiała.
Menadżer dobrze rozumiał chłopaka i dał mu tydzień na załatwienie spraw. Harry więc zarezerwował najbliższy lot z Los Angeles do Londynu i następnego dnia siedział już w samolocie. Po locie zostało mu już tylko paręnaście kilometrów pociągiem i już był w niewielkiej mieścinie.
-O Jezu, dobra, powiem! Skoro wam tak bardzo na tym zależy... - nabrał powietrza do płuc - bo jak wyjechałem, to poznałem tam taką dziewczynę i ...
-Ha! -przerwał mu Louis - wiedziałem, że chodzi o dziewczynę...
-Oh, zamknij się cieciu... Mów dalej, Harry.
-No i ja... Chyba się w niej zakochałem...
-Nooo i masz zamiar coś z tym zrobić, prawda?
-Niby co miałbym zrobić...
-Słuchaj, no nie wiem... Może byś jej powiedział?... Wiesz, taka lekka sugestia... nie sądzisz, że to by ułatwiło sprawę?
-Wy chyba nie rozumiecie...
-Czego znowu?
-Ona nie czuje do mnie tego, co ja do niej...
-Skąd masz to wiedzieć?! Harry, błagam! A skąd wiesz, może właśnie tak jest?! Może leży tam teraz w swoim łóżku, zakopana pod kołdrami i chusteczkami?! - Louis nie wytrzymał.
-Naszym zdaniem, powinieneś z nią pogadać. Wiedziałbyś, na czym stoisz, czy jest sens dalej zaprzątać sobie nią głowę...
-No i co? Wszystko załatwić przez telefon mam, tak?! Jestem tu uwiązany, przecież nie mogę znowu wyjechać...
-O nie przesadzaj, zawsze da się coś wymyślić - do rozmowy włączył się Zayn. - Pogadamy z menadżerem, na pewno to zrozumie. Pamiętacie, jak latał za tą panną, co później i tak dała mu kosza?
Na to wspomnienie cała piątka się zaśmiała.
Menadżer dobrze rozumiał chłopaka i dał mu tydzień na załatwienie spraw. Harry więc zarezerwował najbliższy lot z Los Angeles do Londynu i następnego dnia siedział już w samolocie. Po locie zostało mu już tylko paręnaście kilometrów pociągiem i już był w niewielkiej mieścinie.
*
* *
Gaby
obudził budzik. Była ledwo przykryta kołdrą, leżała w dość
dziwacznej pozycji, przytulona do poduszki. Wstała, wzięła czyste
ciuchy i prawie poczołgała się do łazienki. Zły nastrój nadal w
niej siedział, już przeszło od tygodnia. Umyła się, ubrała i
zeszła na dół coś zjeść. W kuchni krzątał się Chris.
-Hej
młoda! - powitał ją radośnie.
-Hej
hej... - ledwo otworzyła usta.
-Co
ty taka smutna?
-Smutna
może i też, ale bardziej rozdarta, zawiedziona, niezdecydowana i
wkurwiona.
-Oho,
babskie sprawy, uciekam. Do zobaczenia!
I
wyszedł z kuchni. Gaby wzięła jakiś jogurt z lodówki i poszła
przed telewizor. Włączyła telewizor. Nagle poczuła wibracje w
kieszeni. Dostała sms-a od Melissy. 'Hej. Jestem chora, gorączka
i te sprawy. Wpadniesz do mnie po lekcjach?'
Odpisała:
'Tak,
myślę, że tak.'
Zebrała
się i wyszła z domu. Po pięciu minutach marszu ktoś do niej
podbiegł. Wyjęła słuchawki z uszu i ujrzała Mike'a obok siebie.
-Hej
słońce! - Jak zwykle radosny pocałował ją.
-Hej,
hej...
-Co
ty taka?
-Melissa
jest chora znowu i w ogóle...
-Wyzdrowieje,
nie masz się czym przejmować...
-Tak,
tak...
Mikę
chwycił ją za rękę i dalej szli w milczeniu, aż do szkoły. Gdy
weszli do budynku i gdy w polu widzenia pojawili się koledzy z
drużyny Mike'a, chłopak objął dziewczynę w talii i pocałował
dosyć wulgarnie w usta. Dziewczyna nawet nie miała ochoty się
bronić.
Jeszcze
na początku roku szkolnego Gaby żałowała, że ma tylko chemię z
Mike'em. Teraz dziękowała za to Bogu.
Rozeszli
się w swoje strony.
Gaby
pierwszą miała matematykę. Weszła do klasy i usiadła na swoim
miejscu. Miejsce obok niej dzisiaj było puste, ponieważ Melissa
została w domu.
Znowu
udawała w szkole niewidzialną. Zamieniła tylko parę słów ze
znajomymi, na lekcjach się nie zgłaszała. Na lunchu postanowiła
zadzwonić do Harry'ego. Jednak nie odebrał. Od razu włączyła się
sekretarka. 'No tak, ma ważniejsze sprawy na głowie, niż
odzywanie się do jakiejś dziewczyny...'
Tuż po próbie zadzwonienia do chłopaka, dopadł ją Mike.
-Hej
kochanie! To jak? Przychodzisz dzisiaj na mecz?
-Co?
- wyrwał ją z zamyślenia - a tak, jasne, już nie mogę się
doczekać - tak na prawdę nie wiedziała, czego się nie może
doczekać.
Po
lekcjach wróciła do domu, zjadła obiad i poszła do Melissy.
*
* *
Zapukała
do drzwi. Po chwili ujrzała w nich Melissę. Wyglądała strasznie.
Podkrążone oczy, czerwony nos, rozciągnięty dres.
-Taaak, wiem, wyglądam niesamowicie wyjściowo - powiedziała z zatkanym nosem - wchodź do środka.
Od razu poszły do pokoju Melissy, żeby uciec przed babcią dziewczyny, która natychmiast wepchnęłaby w nie po trzy talerze zupy.
-Jak tam samopoczucie?
-A weź lepiej nic nie mów, maskara. Nie wiem co mam robić z Mike'em. Denerwuje mnie jak nigdy. Ciągle za mną łazi, nie robiłby nic innego, tyko trzymałby mnie za rękę i chwalił się przed swoimi kumplami. Agrh...
-Gadałaś z nim o tym, że potrzebujesz więcej luzu?
-Taaak. Od tego czasu, kiedy jesteśmy razem, tłumaczyłam mu to ze trzy razy. Potem jest tygodniowa poprawa i znowu to samo...
Gaby poczuła wibracje w kieszeni. Dostała wiadomość. Miała nadzieję, że od Harry'ego. Niestety, był to Mike. 'Pamiętasz o meczu na stadionie szkolnym o 17?'-Fuck.
-Co?
-Wygląda na to, że jestem dzisiaj umówiona z Mike'em...
-Idź. Porozmawiasz z nim!
-No ale kiedy ja nie jestem gotowa...
-Bez gadania!
-Taaak, wiem, wyglądam niesamowicie wyjściowo - powiedziała z zatkanym nosem - wchodź do środka.
Od razu poszły do pokoju Melissy, żeby uciec przed babcią dziewczyny, która natychmiast wepchnęłaby w nie po trzy talerze zupy.
-Jak tam samopoczucie?
-A weź lepiej nic nie mów, maskara. Nie wiem co mam robić z Mike'em. Denerwuje mnie jak nigdy. Ciągle za mną łazi, nie robiłby nic innego, tyko trzymałby mnie za rękę i chwalił się przed swoimi kumplami. Agrh...
-Gadałaś z nim o tym, że potrzebujesz więcej luzu?
-Taaak. Od tego czasu, kiedy jesteśmy razem, tłumaczyłam mu to ze trzy razy. Potem jest tygodniowa poprawa i znowu to samo...
Gaby poczuła wibracje w kieszeni. Dostała wiadomość. Miała nadzieję, że od Harry'ego. Niestety, był to Mike. 'Pamiętasz o meczu na stadionie szkolnym o 17?'-Fuck.
-Co?
-Wygląda na to, że jestem dzisiaj umówiona z Mike'em...
-Idź. Porozmawiasz z nim!
-No ale kiedy ja nie jestem gotowa...
-Bez gadania!
*
* *
Gaby
doszła do stadionu i zajęła miejsce na trybunach. Była zmuszona
do oglądania kolejnego beznadziejnego meczu rugby.
Szkolna drużyna wygrała 1 do 0. Po meczu była impreza w klubie, gdzie pracował Jack, na którą Gaby dała się zaciągnąć. Miała nadzieję na porządne zatopienie smutków w butelce Tequili.
Właśnie wszyscy siedzieli przy dużym stoliku, kiedy Gaby poczuła, że ktoś ją obserwuje. Pomimo tego, że klub był pełen ludzi, zaczęła się rozglądać wokół siebie z nadzieją, że zobaczy jakąś znajomą twarz. Niestety, nikogo, ani niczego nie wypatrzyła. Po paru minutach bezczynnego siedzenia, Mike zaciągną ją na parkiet.
Szkolna drużyna wygrała 1 do 0. Po meczu była impreza w klubie, gdzie pracował Jack, na którą Gaby dała się zaciągnąć. Miała nadzieję na porządne zatopienie smutków w butelce Tequili.
Właśnie wszyscy siedzieli przy dużym stoliku, kiedy Gaby poczuła, że ktoś ją obserwuje. Pomimo tego, że klub był pełen ludzi, zaczęła się rozglądać wokół siebie z nadzieją, że zobaczy jakąś znajomą twarz. Niestety, nikogo, ani niczego nie wypatrzyła. Po paru minutach bezczynnego siedzenia, Mike zaciągną ją na parkiet.
*
* *
Harry
siedział przy barze. Dzisiaj Johnny'ego nie było. Zamiast niego
pracowała czerwonowłosa kobieta. Pod bar ciągle ktoś podchodził
i odchodził. Chłopak odwrócił się tyłem i obserwował salę,
która, pomimo tego, że była czwartkowa noc, była pełna. Aż w
końcu zobaczył Gaby. Siedziała przy stoliku z jakimiś
napakowanymi kolesiami i tlenionymi blondynkami, cheerleaderkami. Już
chciał ją stamtąd zabrać, ale zobaczył jej chłopaka i
zrezygnował. Po chwili zauważył, że brunetka rozgląda się po
sali. Miał nadzieje, że go zauważy, ale nic takiego się nie
wydarzyło. Po paru minutach podszedł do niej Mike i wyciągną do
tańczenia. Wyglądali na całkiem szczęśliwych i zakochanych. 'O
nie, nie będę im tego psuł.' . Dopił, kolejne już z resztą,
piwo i udał się do wyjścia z klubu.
______
6 komentarzy = nowa notka <3
ehh, smutne. :C
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej części. :)
Juz nie moge sie doczekac co bedzie dalej xD Naprawde masz dar do pisania. Ten blog jest jednym z moich ulubionych. ; ) mam nadzieje ze nie porzucisz tego bloga i dotrwasz do konca : * I chcialam sie spytac czy pozniej bedzie troche wiecej reszty One Direction? ; >
OdpowiedzUsuńbędzie więcej, będzie, ale trochę trzeba będzie na to poczekać ^ ^
UsuńZAJEBISTY
OdpowiedzUsuńDODAJ NN
Rodzial jest swietny ^^ nie moge sie doczekac nastepnego : )
OdpowiedzUsuńwspaniaaly . ! next . xx
OdpowiedzUsuńFajne, fajne ;D dawaj nastepny!
OdpowiedzUsuń