#20. It's not easy to talk about.

Gaby przebudziła się w środku nocy. No, może trochę bardziej nad ranem, ponieważ robiło się już szaro na podwórku. Bolała ją głowa. Powoli usiadła i spuściła nogi za łóżko. Wstała i swoje kroki skierowała łazienki. Znalazła tam jakieś tabletki przeciwbólowe. Połknęła je i wróciła do pokoju. Dziewczyna ponownie wsunęła się pod ciepłą jeszcze kołdrę i przytuliła się do Harry'ego, który leżał do niej tyłem. Zasnęła jeszcze na pół godziny, może godzinę. Później walała się tylko z boku na bok. Aż w końcu postanowiła wstać. Swoje kroki skierowała w stronę niewielkiej kuchni. Po drodze minęła kanapę, na której chrapał Louis. Leżał rozwalony na całą kanapę. Jedna noga wystawała mu spod kołdry, a druga zwisała nad podłogą. 'Jak to możliwe, że jemu jest tak wygodnie?!'
W kuchni zajrzała do lodówki i wyjęła sok pomarańczowy. Podczas nalewania go do szklanki, obserwowała Louisa. Po chwili zauważyła, że chłopak powoli zsuwa się z kanapy na ziemię. Parsknęła cicho ze śmiechu pod nosem. Po chwili leżał już na dywanie. Nie obudził się, ale podczas przewracania się na drugi bok, uderzył się głową w nogę od stołu i otworzył oczy. Powoli usiadł, pocierając miejsce, w które się uderzył. Wpół przytomny wstał, zachwiał się lekko i poszedł do łazienki, trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszała głośny łomot. Nie dochodził on jednak z łazienki, lecz z pokoju, gdzie był Harry. Szybko udała się do pomieszczenia. Spojrzała na łóżko, jednak chłopaka na nim nie było. Siedział obok, na podłodze i pocierał plecy ze skwaszoną miną.
-Boże, nic ci nie jest? - podała mu rękę i pomogła usiąść na łóżko.
-Ugh, mógłby się w końcu nauczyć zamykać drzwi po cichu! Już nie pierwszy raz mnie tak załatwił...
Gaby nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i na pocieszenie pocałowała chłopaka. - Pokaż jak to wygląda.
Podtoczyła mu koszulkę. Na plecach chłopaka pojawiło się delikatne zaczerwienienie. Gdy to dotknęła Harry cicho jęknął.
- Oj, nic ci nie będzie – uśmiechnęła się do siebie i pocałowała lekko zaczerwienione miejsce.
-Mhm – zamruczał – teraz to już na pewno.
Brunetka uśmiechnęła się i ponownie go pocałowała, tym razem w usta, po czym wstała.
- Przyniosę lodu. Jak się trochę schłodzi, to powinno minąć.
Gaby weszła do kuchni i zastała tam Louisa, zajadającego płatki prosto z pudełka.
-No co? Mleko się zepsuło.
Gaby nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i zaczęła szperać w zamrażarce. Niestety nie było tam lodu, więc namoczyła kawałek ścierki lodowatą wodą z kranu i poszła do pokoju. Harry siedział zgarbiony i wciąż trzymał się za bolące miejsce. 'Dżisas, jaka sierotka.' pomyślała i zaczęła powoli przykładać mokry materiał do siniaka. Obolałe miejsce zrobiło się fioletowo-zielone.
- Ty tak zawsze reagujesz jak coś cie nagle budzi? - zapytała Gaby z nutką śmiechu w głosie.
- Tylko jak coś mi się śni. Nie wiem czemu, po prostu. Każdy ma już jakieś odruchy. Tobie na przykład, jak się śmiejesz, tak zabawnie rusza ci się nos, jak u królika.
-Wiesz, dzięki. Teraz za każdym razem, jak się będę chciała śmiać, będę musiała zakrywać nos - zrobiła smutną minkę.
-No ale to słodkie jest przecież...
Kiedy Gaby stwierdziła, że już niema już co schładzać i siniak po prostu musi sam zniknąć, poszli oboje do kuchni, żeby coś zjeść.
Lou właśnie wsypał sobie ostatnie płatki do buzi.
-No wiesz? - zaczął Harry - jak mogłeś zjeść wszystkie... Idź się zrzygaj nimi.
-No, masz jeszcze naleśniki z truskawkami w lodówce... - Lou, kiedy to powiedział, szybko wstał i zajrzał do lodówki.
Poszperał w niej trochę i w końcu powiedział:
-Albo po prostu zamówmy pizzę.
-I mówią, że to Niall jest odkurzaczem lodówek... - Harry obiją dziewczynę od tyłu w pasie.
-Niall?
-Z zespołu. Ta w ogóle, to sobie pomyślałem...
-Harry, no nie mogę, ty myślisz!
-Lou, weź idź się znajdź w lodówce. Chodź Gab, do salonu...
Harry odwrócił się tyłem i trzymając dziewczynę za rękę, poszedł do pomieszczenia obok.
-No to jaki to pomysł?
-No bo ty chyba tak za bardzo nie masz w czym wracać do domu... Więc ja może pojadę do babci, bo u niej są rzeczy mojej siostry. Powinnaś się w nie zmieścić i tak jakoś wydaje mi się, że jesteście tego samego wzrostu.
-Czyżbyś sugerował, że jestem niska?
-Skądże, w żadnym wypadku! - Chłopak spojrzał jej w oczy - a poza tym, małe jest piękne.
Na te słowa Gaby uderzyła chłopaka z pięści w ramię. On za to zaśmiał się z tego co powiedział i z jej reakcji. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła przed siebie. Chłopak wstał, uklękną na przeciwko niej i spojrzał na nią psim wzrokiem. Gaby szybko zmiękło serce i uśmiechnęła się.
-To ja lecę. Powinienem wrócić za maks godzinę.
Pocałowali się na pożegnanie i Harry wyszedł. Po chwili jednak wrócił.
-Wydaje mi się, że chyba najpierw powinienem umyć i ubrać...
Dziewczyna pokręciła tylko ze zrezygnowaniem głową i wróciła do kuchni. Po jakimś czasie Harry wrócił, i prawie od razu wyszedł. Gaby nie miała ochoty latać w samych majtkach i koszulce przed Louisem, więc pożyczyła od niego jego spodnie w kratkę. Były na nią sporo za duże, ale jakoś to przeżyła.
Po jakimś czasie wrócił Harry ze spodniami dla dziewczyny. Ta poszła się przebrać i po chwili wróciła. Spodnie pasowały na nią idealnie.
Dziewczyna zebrała wszystkie swoje rzeczy, pożegnała się z Louisem i oboje z Harrym wyszli. Poszli do samochodu i odjechali.
Na prośbę Gaby zatrzymali się kawałek przed domem dziewczyny. Nie chciała, żeby ktokolwiek z jej rodziny, a szczególnie matka, zobaczyli, że wysiada z czyjegoś samochodu.
-Dziękuję ci... Za wszystko. Za kolację i, że mogłam nocować i w ogóle...
-Nie masz za co dziękować, serio, to była czysta przyjemność - uśmiechnął się - Gab... Pamiętasz, że jutro wyjeżdżam?...
-T-tak... Niestety... - westchnęła. - O której?
-O siedemnastej mam pociąg do Londynu. Spotkajmy się o... piętnastej u mnie w hotelu?
-Okej. To... Ja lecę.
Dziewczyna nachyliła się nad chłopakiem i złożyła mu na ustach namiętny pocałunek. Potem uśmiechnęła się, odpięła pas bezpieczeństwa, rzuciła mu na odchodne 'do zobaczenia jutro' i wysiadła z samochodu. Szła tyłem i machała mu, dopóki nie zniknęła za zakrętem.

* * *

Na podjeździe do jej domu stał drugi samochód. Prychnęła cicho pod nosem i otworzyła drzwi dobiegały śmiechy i urywki rozmów. Zdjęła buty i ruszyła w stronę kuchni. Mina jej zrzedła, jak w wejsciu zobaczyła tam ojca z jej matką. Była to dość wysoka kobieta, szczupła, o naturalnych blond włosach. Siedzieli przy stole na którym leżały stare albumy. Gaby od razu cofnęła się w stronę swojego pokoju.
-Gaby, to ty?
-Ta, kto inny - odpowiedziała i poszła dalej.
Odłożyła torbę na miejsce.
Dobra, wcale tego nie zrobiła, rzuciła nią po prostu gdzieś w kąt. Usiadła przy biurku na obrotowym krześle. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Po paru minutach usłyszała pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Hej kochanie...
Do pokoju weszła jej matka. Gaby nie odpowiedziała.
-Dawno... Dawno się nie widziałyśmy i nie rozmawiałyśmy... Ile to już czasu?...
-Dwa lata. - ostro przerwała jej Gaby. - po dwóch latach nagle się zjawiasz.
-Gaby, ja wiem... Wiem, że powinnam się odezwać, spróbować porozumieć się jakoś z tobą, ale...
-Ale co? Byłaś zbyt zajęta swoim pedałem?! I w ogóle, ja nie rozumiem ciebie, ani ojca! Tak nagle, ot tak chcesz się po prostu tutaj wprowadzić?! I niby, co będziemy się zachowywać, jakby się nic nie stało? Jakbyśmy od zawsze byli szczęśliwą rodzinką bez problemów, której zawsze się wszystko układa? Błagam… myślisz, że jak zaczniesz gotować nam obiadki, to już wszystko będzie dobrze? No i co jeszcze?! Może będziemy wspólnie zasiadać do stołu w jakże cudownej, miłej i rodzinnej atmosferze, rozmawiać i śmiać się? – Gaby prychnęła i wyszła ze swojego pokoju, zostawiając tam swoja matkę, którą już nawet nie chciała tak nazywać.
Była teraz dla niej zupełnie obcą osobą. Ona po prostu zostawiła całą swoja rodzinę, swoje dzieci, które niby tak bardzo kochała.
Założyła buty i wyszła z domu. Wyjęła z kieszeni telefon i wybrała numer do Melissy.
-Hej Mel, słuchaj... Mogę do ciebie wpaść?
-Ty? Jasne, zawsze i wszędzie. Czekam na ciebie!
-Okej, okej, to ja lecę. Papa!
Rozłączyła się i ruszyła przed siebie. Po parunastu metrach, przy chodniku zatrzymał się samochód. Okazało się, że siedzi w nim Chris.
-Hej młoda, idziesz do domu?
-Nie, w sumie to do Melissy...
-Wsiadaj, podwiozę cię.
Posłusznie wykonała polecenie brata. Wsiadła i zapięła pasy. Ku zdziwieniu, chłopak wybrał dłuższą drogę do domu jej przyjaciółki.
-Jak... Jak w ogóle możecie z ojcem ją tolerować w naszym domu?
-Myślisz, że mi jest z tym łatwo? Myślisz... Tak czy siak, to nasza matka, Gab. Pomyśl, że teraz ojciec jest szczęśliwy. Nie zależy ci na jego szczęściu?
-Chcę, żeby był szczęśliwy, ale czemu akurat z nią?... A co, jeśli znowu go zostawi? Znowu się pogrążymy w jakiejś jebanej ciszy, jak wtedy...
-W takim razie... Nie możemy jej pozwolić na to, by odeszła. Postawmy jej warunek... - w tym momencie zatrzymali się pod domem Mel. - Jeśli znowu odstawi taki numer... - zastanowiła się przez chwilę z uniesionym palcem w górze. - Jeśli to zrobi, to zrobimy jej taką opinię w pracy, że jak ją zwolnią, to nie znajdzie już więcej pracy, ani żadnego faceta.
-Dobra, dobra, już nie wymyślaj, bo ci nie wychodzi... Ale przynajmniej trochę mi się humor poprawił - uśmiechnęła się i odpięła pasy. - dzięki za podwiezienie. Możliwe, że dzisiaj nie wrócę na noc... Mów im, albo nie mów, jak chcesz. - Przytuliła brata i wyszła z samochodu. Chris jej pomachał i odjechał. 


 ______

Wiem, powinnam częściej wstawiać notki, przepraszam :c

nowa notka = 6 komentarzy, bo rozdział nudny w sumie  

7 komentarzy:

  1. Wcale nie jest nudny, jest cudowny.
    Czekam na następny- to chyba oczywiste.
    + Zapraszam do mnie :
    http://kopakisielbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny:D
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie jest nudny , bardzo fajna historia . Pozdrawiam i czekam na kolejną część :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D czekam na nastęnyy^^

    OdpowiedzUsuń
  5. nie jet nudny, fajny jest! :p
    czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Z niecierpliwością czekam na następny ;)mam nadzieje, że będzie wszystko dobrze między Gaby a jej mamą :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie moge sie doczekać dnia wyjazdu Harregp :D :D

    OdpowiedzUsuń