#23. Cause I need you more than just for tonight

-Gaby, słońce, możesz pospieszyć te swoje zgrabne pośladki?
-O boże, moment, o tej porze nie jest tak łatwo chodzić...
-Boże, dziewczyno, jest prawie dziesiąta!
-Chciałaś powiedzieć środek... Czemu ci ludzie robią mi zdjęcia?
Gaby, chcąc poczuć się bezpieczniej, zsunęła okulary przeciwsłoneczne na nos.
-Kurczę, czuję się jak jakaś gwiazda czy coś...
Po paru metrach dostała smsa od zastrzeżonego numeru : 'Gaby, przed dworcem będzie czekał na was nasz ochroniarz, jakbyśmy po was przyjechali, nie wyszlibyśmy stamtąd do wieczora. louis xx'

* * *
Wysiadły z samochodu. Mężczyzna, który przywiózł je pod hotel, sprawnie przeprowadził je przez wejście, gdzie stało pełno rozhisteryzowanych dziewczyn.
Powiedział im, gdzie mają iść, a sam się gdzieś ulotnił.
Dziewczyny, podążając za wskazówkami, po parunastu metrach, zobaczyły loki i plecy Harry'ego.
Gaby trochę się nie opanowała, zostawiła swoją małą walizkę i pobiegła w stronę chłopaka. Wskoczyła mu na barana. Harry na początku trochę się przestraszył, ale potem poczuł niesamowity zapach włosów Gaby, które właśnie zaczęły wplątywać mu się w usta i oczy. Usłyszał, jak przyjemny głos dziewczyny po cichu wyszeptuje mu do ucha 'tęskniłam'.
Gaby powoli zsunęła się z chłopaka. Ten odwrócił się i przylgną do dziewczyny. Po chwili oderwał się od niej i czule pocałował.

* * *

-Gabyyy, Melissaaaa!
Dziewczyny odwróciły się. W ich stronę biegł uradowany Louis, a za nim szła pozostała część zespołu.
Chłopak rzucił się na dziewczyny, wyściskał i wycałował obie, po czym przedstawił resztę zespołu.
-No to ten... Zayn, Niall, Liam, to właśnie Gaby, za którą tak Harry tęskni dniami i nocami i jej niesamowita przyjaciółka Melissaaaa! - zawołał uradowany Louis.

* * *

-Chodźmy do zoo! - wykrzykną niespodziewanie Niall.
-Taaak! Zoo jest wspaniałe! - Melissa zerwała się z kanapy i zaczęła skakać. Po chwili dołączył do niej blondyn.
-Liaaaam, idziesz z namiiii?
-Muszę?
-Idź lepiej, bo się nam jeszcze dzieci zgubią... - powiedział Harry, na co wszyscy, no, oprócz Nialla i Mel, którzy zajęci byli skakaniem w kółko, zaśmiali się.
-No dobra, dzieci, ogarnijcie się i idziemy.
Dwójka w mgnieniu oka znalazła się pod drzwiami i czekali w pełnej gotowości.
-Jakbym nie wrócił, to... To powiedzcie mamie, że ją kochałem.
Odwrócił się i ze spuszczoną głową wyszedł.
-A my co robimy?
Harry, Zayn i Lou zrobili bardzo skupione miny.
-Oj dobra, nie wysilajcie się już tak, bo wam żyłka pęknie...

* * *

Nic szczególnego nie wymyślili. Chłopacy rozeszli się do swoich pokoi, a Gaby została u Harry'ego. Leżeli na łóżku, oglądali filmy, zajmowali się sobą, zamówili coś do jedzenia i tak miną im w sumie cały dzień.
-Ej, ja chyba zbierać się już będę... Od tego nicnierobienia spać mi się chce. - przytuliła się na leżąco do Harry'ego.
-Oh, no... Jak chcesz.
Pocałowali się na pożegnanie i na dobranoc i Gaby wyszła do swojego i Melissy pokoju.
Dziewczyny jeszcze tam nie było. Nie przejmując się niczym, wzięła piżamę i poszła pod prysznic. Gdy wyszła, mało nie dostała zawału, bowiem na jej łóżku leżał Harry.
-Jeny, myślałem, że dłużej pod prysznicem to się siedzieć nie da. Słodka piżamka.
-Dzięki. W ogóle, to co ty tu robisz, i jak wszedłeś?
-Ma się swoje sposoby... - puścił jej oczko - chodź spać do mnie, co? Prooooszę - słodko się uśmiechnął.
-Noo... No dobra. Ale czekaj, napiszę tylko smsa do Mel, że śpię u ciebie.
Dziewczyna znalazła telefon i poszli do pokoju chłopaka. Położyli się do łóżka i już pod kołdrą przylgnęli do siebie.
-Zabiorę cię gdzieś jutro - Gaby poczuła ciepły oddech Harry'ego na szyi.
-Gdzie, jeśli można wiedzieć? -Zachichotała cichutko.
-Nie można. Niespodzianka. Jutro się dowiesz. A teraz dobranoc. - Chłopak pocałował ją w szyję.
Oboje zasnęli prawie od razu.

* * *

Gaby poczuła, jak Harry delikatnie uwalnia się z jej objęć, wstaje z łóżka i wchodzi do łazienki. Sama przetarła oczy, podciągnęła się do pozycji prawie siedzącej i przeciągnęła się.
Po chwili z łazienki wyszedł Harry.
-Witaj urwisie - uśmiechną się.
Gaby odpowiedziała mu zaspanym jeszcze uśmiechem. Po chwili podniosła się zupełnie z łóżka, podeszła do Harry'ego i pocałowała.
-Uciekam się przebrać. I umyć. I ogarnąć Melissę.
Harry zaśmiał się pod nosem.
-No co? - uśmiechnęła się.
-Nic. Cieszę się, że tu jesteś.
Podszedł do Gaby i przytulił.
-Też się cieszę.
Po chwili oderwali się od siebie i Gaby ruszyła w stronę wyjścia.
-Zjedźcie na dół na dziesiątą, pójdziemy zjeść śniadanie, okej?
-Okej! - odkrzyknęła mu Gaby i poszła do swojego pokoju.

* * *

Gdy otworzyła drzwi, poczuła mocną woń alkoholu unoszącą się w pokoju. Weszła głębiej i zobaczyła Melissę, leżącą w ubraniu na łóżku. Podeszła do przyjaciółki i mocno uderzyła ją w policzek. Dziewczyna od razu się obudziła.
-Czego? - była wpół przytomna.
-Śmierdzisz.
-I?
-Gdzieś ty się wczoraj z nimi poszlajała, co?
-Tak w sumie to... To najpierw byliśmy w zoo... A potem...
-Potem?
-Boże, poczekaj, muszę się skupić... Potem chyba jakiś klub czy coś w tym... - dziewczyna przerwała, szybko zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki.
Gaby po sekundzie usłyszała nieprzyjemne dźwięki dobiegające z toalety, później odgłos spuszczanej wody. Po paru minutach z łazienki wyczołgała się Melissa.
-Chyba nie pójdziesz na śniadanie, nie?
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko pokręciła głową. Gaby zaśmiała z politowaniem i poszła do łazienki. Ogarnęła się i pojechała na śniadanie.
Gdy weszła do hotelowej restauracji, wypatrzyła przy stoliku Harry'ego i Liama. Przywitała się i
usiadła obok Harry'ego.
-Gdzie reszta?
-Zayn i Louis pewnie śpią, Niall rzyga. - to ostatnie Liam powiedział tak, jakby to było takie oczywiste.
-Ja nie wiem, co wyście wczoraj w tym zoo wyprawiali, że Melissa ledwo żyje teraz. - zabrała się do jedzenia naleśników.
-Te dzieci są jak bestie! Najpierw zaczepiały małpy, rzucały w nie popcornem, potem jak się nażarły waty cukrowej to myślałem, że eksplodują od nadmiaru cukru... A potem, jak już poszliśmy do klubu, to tylko nad ranem ich znalazłem i jakoś dociągnąłem tutaj... Boże, nie każcie mi więcej tego robić!

* * *

-To gdzie chcesz mnie zabrać dzisiaj? - spytała się Gaby Harry'ego, kiedy jechali windą.
-Ojej no, mówiłem ci, że nie powiem.
-To powiedz mi chociaż kiedy, jak mam się ubrać, co mam ze sobą wziąć...
-Zaraz, normalnie, tak jak teraz jest okej, nic w sumie nie musisz ze sobą brać.
-To skoro jedziemy tam teraz, to po co jedziemy na górę?
Harry nabrał powietrza, by coś powiedzieć, ale zrezygnował i nacisną przycisk, dzięki któremu winda zaczęła jechać na podziemny parking.


______

dzięki za komentarze <3

i komentujcie, komentujcie, komentujcieeeee! <3

#22. Don't be a star, it's such a drag

Weszły do szkoły. Gaby miała dziwne wrażenie, że wszyscy, no, może nie wszyscy, ale znaczna większość uczniów bacznie się jej przygląda.
-Hej, Mel, też masz wrażenie, że coś jest nie tak? - zapytała po cichu przyjaciółkę.
-Taaaak. Coś jest na rzeczy. Ale nie jesteś brudna na twarzy, wyglądasz tak jak zwykle...
Nagle podbiegła do nich jakaś pierwszoklasistka z jakąś kartką.
-O mój boże, to na prawdę ty?!
Blondynka podsunęła jej prosto przed oczy zdjęcie, które przedstawiało ją i Harry'ego, wczoraj, przy pożegnaniu.
Gaby zatkało. Nie wiedziała, co powiedzieć. Poczuła, że Mel odciąga ją od blondynki i zaprowadziła do łazienki.
-Pisz do Harry'ego.
Gaby posłusznie wyciągnęła telefon z torby i wystukała szybko wiadomość.
'pewnie cię budzę, przepraszam. co mam robić? znowu nam zdjęcia wczoraj zrobili... przyznawać się, że to ja, czy nie? przepraszam, ale nie wiem co mam robić...'
Odpowiedź przyszła po paru minutach:
'W sumie i tak dowiedzieli by się prędzej czy później... Powiedz im, chyba że się mnie wstydzisz :) x'
* * *

Był wtorek, więc pierwszą lekcją była chemia. Lekcja z Mikiem.
Gaby usiadła na swoim miejscu i zajęła się sobą. Po chwili zauważyła, że ktoś zasłonił jej światło.
-Witaj, ślicznotko.
-Czego chcesz, Mike?
-Szybko znalazłaś sobie pocieszenie, hm?
-Co ci do tego? Już nie jestem twoją własnością.
Chłopak już nabierał powietrza, by coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek i nauczyciel wszedł do sali.

* * *

Ten dzień miną jej bez większych emocji. Po szkole wróciła do domu, zjadła obiad, rodzice byli jeszcze w pracy, a Chris miał trening.
Wieczorem porozmawiała z Harrym na skype i poszła spać.

W środę zdecydowała, że spróbuje napisać tą maturę. Chris jej powiedział, że nie będzie robił jej żadnych wyrzutów, ani nic takiego.

Gdy poszła do sekretariatu poinformować o swojej decyzji dyrektora, dowiedziała się, że ten czas, który został do matury, czyli niespełna miesiąc, może zostać w domu i się uczyć.

*parę dni później*

Po pokoju rozległ się dźwięk The Kooks - Ooh La. Gaby Szybko zerwała się ze swojego łóżka i zaczęła latać w kółko, szukając telefonu. W końcu zorientowała się, że ma go w kieszeni. Wyjęła go i zobaczyła, że dzwoni Harry. Serce zabiło jej szybciej i poczuła motylki w brzuchu. Pomimo tego, że nie był to pierwszy raz, kiedy do niej dzwonił, ona zareagowała tak samo jak zwykle.
-Tak?
-Hej urwisie. Jak tam?
-Uczę się, dzisiaj matematyka. A jak tam niesamowite Stany?
-Całkiem całkiem, jednak Anglia jest o niebo lepsza. Ej, która jest teraz u ciebie godzina?
-Wpół do jedenastej, noc.
-Zabawne, u mnie jest po drugiej po południu.
Oboje się zaśmiali.
-Kiedy wracacie?
-Właśnie z tym jest mały problem... Wracamy po jutrze, znaczy w piątek w nocy będziemy w Londynie. Tylko na weekend... I za bardzo nie będę miał czasu, żeby do ciebie przyjechać, więc Louis wpadł na pomysł, żebyście WY do nas przyjechały!
-Melissa też?
-Jak najbardziej.
-Ale nie wiem, jak to sobie wyobrażasz... Gdzie my będziemy spać?
-Nie martw się słońce, wszystko będzie okej. Bądźcie tylko w sobotę rano w Londynie, na dworcu Victoria, okej?
-Jak bardzo rano?
-Dziesiąta?
-Noo... spoko, postaramy się...
-To idź już spać, bo się przeuczysz. Do zobaczenia...
-Do zobaczenia. - cmoknęła w słuchawkę i rozłączyła się.

*sobota*

-Melissa, Gaby przyszła! - mama dziewczyny krzyknęła - Gaby, idź do niej na górę, pewnie ma słuchawki na uszach i nic nie słyszy... Boże, co ja się mam z tymi dzieciakami...
Gaby nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i poszła do pokoju przyjaciółki. Lubiła mamę Mel.
Otworzyła drzwi do pokoju przyjaciółki i usłyszała głośne:
-Ałaaa...
-Boże, sierotko, co ty znowu sobie zrobiłaś?
-Ja? Co ty mi zrobiłaś...
Dopiero teraz Gaby się zorientowała, że uderzyła przyjaciółkę drzwiami.
-Matko, sorry...
Na głowie dziewczyny widniał czerwony ślad.
Melissa wzięła swoje rzeczy i zeszły na dół.
-Dziewczyny, co wy tam znowu wyrabiacie?! Boże, Mel, gdzieś ty znowu wlazła...
-Przywaliłam jej drzwiami... Mel, ja cię przepraszam strasznie...
-Będę miała guza, siniaka or something?
-Obawiam się, że taaak...
-No świetnie...
-Przepraaaszaaaaam! - powiedziała, a raczej zajęczała jeszcze raz płaczliwym głosem Gaby i rzuciła się na przyjaciółkę, żeby ją przytulić.
-Dobra, weź, zejdzie mi po paru dniach... bo zejdzie, prawda mamo?
-Taaak, myślę, że tak...
-Dobra, Mel, zbieramy się bo się nie wyrobimy...
-Dziewczyny, może was podwieźć?

* * *

-Gaby, rusz żeż ten swój szanowny tyłek, bo się spóźnimy! A nie powiem, komu bardziej zależy na tym spotkaniu...
-Oj dobra, mamy jeszcze... O fuck, mamy 6 minut do pociągu...
Przyjaciółki przyspieszyły. Doszły na właściwy peron. Gdy weszły do pociągu, ten właśnie ruszył. Znalazły wolne miejsca i nie odzywając się do siebie, jechały do Londynu.

______

im więcej komentarzy = nowa notka
 zobaczymy na co was stać, liczymy na was <3

#21. Say goodbye and send me off with a kiss farewell


Zapukała do drzwi i po chwili otworzyła jej młodsza siostra Mel.
-Cześć Gaby, Melissa jest w łazience, tobie kazała iść do jej pokoju.
-Hej maluchu, nadal jesteś obrażona za Harry'ego?
-Tak! - powiedziała naburmuszona i odeszła.
Gaby zdjęła buty i poszła do pokoju przyjaciółki. Położyła się na łóżku i czekała na dziewczynę. Ta przyszła z babeczkami i herbatą po paru minutach.
-Co tam się dzieje z tobą, co?
Więc Gaby zaczęła jej opowiadać. O matce, o Harrym, o kolacji, o tym, że jutro wyjeżdża i o całej zasranej reszcie.
Herbata się skończyła, babeczki również, zrobiło się ciemno i późno. Więc poszły spać.
Następnego dnia był poniedziałek. Melissa pożyczyła Gaby jakieś ciuchy, zjadły śniadanie i poszły do szkoły.
Pierwszą lekcją był angielski.
-A więc przypominam wam jeszcze, że dzisiaj, podczas długiej przerwy zostaną wywieszone wyniki egzaminów, tych, które sprawdzały waszą wiedzę i które mogą was upoważnić do pisania matury w tym roku i.... - nikt już nie usłyszał nauczycielki, ponieważ zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji.

Reszta lekcji minęła jej bez żadnych rewelacji. Na długiej przerwie na korytarzu złapała ją Melissa:
-GABYYY, MOŻESZ PISAĆ MATURĘ W TYM ROKU!
-Cooo? Serio? O kurczę.

* * *
-Potter!
Melissa wbiegła do pomieszczenia i odgarnęła Harry'emu włosy z czoła.
-Eeej, czemu mi nie powiedziałaś, że podróbka?
-Nie przyszłabyś ze mną tutaj... O boże, serio?
Gaby opuściła ze zrezygnowaniem głowę. Były już z Melissą w hotelu u Harry'ego i Louisa. Trafiły na pakowanie. Mel szybko się poznała z chłopakami i teraz przyglądała się wszystkiemu.
-O co ci chodzi? - zapytał rozbawiony Harry.
-O TO - wskazała palcem na walizkę, najpierw Harry'ego, potem Louisa.
-No, pakujemy się, zwykła sprawa...
-Błagam was, wy TO nazywacie pakowaniem?... Wyciągajcie to, już, natychmiast.
-Oj biedni wy, biedni... - zaśmiała się Melissa i usiadła na łóżku.
Chłopcy zaczęli posłusznie wyciągać z walizek pomięte koszuli, spodnie i resztę syfu. Gaby pokazała im, jak porządnie poskładać wszystkie ciuchy i jak włożyć je z powrotem do walizek, tak, by bez problemu się zapięły.
-Louis, więcej ciuchów to się nie dało?
-Noo.. Ten tego... No nie.
Melissa zaśmiała się.
-To sam se zapinaj tą walizkę w takim razie.
Chłopak zrobił obrażoną minę i podszedł do swojej walizki. Parę minut próbował ją zapiąć, ale na marne.
-Melissa, ratuj mnie...
Dziewczyna, ociągając się, zeszła z kanapy, na którą w międzyczasie się przeniosła. Usiadła na zamkniętej walizce po turecku. Lou zapiął ją bez problemu.

* * *

Postanowiła, że nie będzie płakać. Przynajmniej nie przy Harrym.
Mocno się przytuliła do chłopaka. Ten, po paru chwilach, chwycił jej podbródek, przyciągną do swojej twarzy i czule pocałował. Gdzieś w tle słychać było gwizdanie Louisa i śmiech Mel.
-Niedługo się zobaczymy... Obiecuję.
Gaby nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła.
Przytuliła się na pożegnanie z Louisem, jeszcze raz wyszeptała mu do ucha 'dziękuję'. Chłopcy pożegnali się z Melissą, wsiedli do samochodu i odjechali w stronę dworca.
-Idziemy do domu?
-Taaaak...

* * *

Weszła do domu i ostentacyjnie trzasnęła drzwiami, oznajmiając tym samym wszystkim, że wróciła.
-Gaby, możesz przyjść do salonu? - usłyszała głos ojca.
Zdjęła buty i ruszyła w stronę pomieszczenia. Stanęła w wejściu. Na kanapie siedzieli jej rodzice.
-Dzwonili ze szkoły.
-I co?
-Podobno możesz pisać maturę w tym roku. To prawda?
-A... Tak, chyba tak, Mel coś w szkole mówiła... - odpowiedziała od niechcenia dziewczyna - mogę już iść?
-Masz zamiar ją pisać?
-Nie wiem. Mogę już iść?
-Masz dać odpowiedź do środy.
-Dobra, mogę już iść?
-Idź, już idź...

* * *

Weszła do swojego pokoju. Po drodze do niego zahaczyła o kuchnię, gdzie zrobiła sobie kanapkę, którą właśnie kończyła jeść. Wyjęła z torby książki i szybko odrobiła lekcje. Później posiedziała trochę w internecie, omijając na wszelki wypadek plotkarskie strony. Zrobiło się późno, a może to ona zrobiła się zmęczona, więc poszła się myć i położyła się spać.

* * *

Rano obudził ją dźwięk smsa:
' Hej urwisie <3 Pomyślałem sobie, że chciałabyś wiedzieć, czy żyję. A więc żyję, jestem już w tych głupich Stanach, zmęczony i strasznie tęsknię za tobą... x'
Uśmiechnęła się i odpisała chłopakowi:
'hej hej ^^ bardzo się cieszę, że żyjesz ;) też tęsknię :c'
Wstała z łóżka i poszła się ogarnąć. Później wróciła do pokoju, wrzuciła do torby potrzebne książki i zeszła do kuchni na śniadanie.
Na schodach uderzył ją w nos zapach jajecznicy. Wspomnienia znowu wróciły.
Kiedyś, jak jeszcze wszystko w ich rodzinie było dobrze, jej mama, co najmniej trzy raz w tygodniu robiła na śniadanie jajecznicę. Wszystko zawsze ładnie dekorowała i takie danie czekało na domowników w kuchni.
Później, przy drzwiach wejściowych, na szafeczce, gdzie leżały teraz jakieś różne, głupie rzeczy, stały papierowe torebki z drugim śniadaniem dla rodzeństwa.
Teraz, gdy Gaby stanęła na przedostatnim stopniu schodów, zobaczyła, że głupie rzeczy zostały uprzątnięte, a na ich miejscu stoją torebki.
Była głodna, ale jej głupia duma nie pozwalała jej ani na wejście do kuchni, ani na wzięcie drugiego śniadania.
Szybko założyła buty i wyszła z domu.
Przed bramką do jej ogródka stała już Melissa.
-Mel, ratuj, masz jedzenie?
Dziewczyna bez słowa sięgnęła do swojej torby i wyjęła z niej kanapki.
Ruszyły przed siebie.
-Będziesz pisała tę maturę?
-Nie wiem... Bo w sumie, to mi... tak głupio. Bo Chris też ją ma pisać w tym roku, ale nie wiadomo, czy zda...
-Pogadaj z nim. Myślę, że nie miałby nic przeciwko. W sumie, to nie twoja wina, że się tak opuścił w nauce...


______

jakoś tak, nic specjalnego w tej części... 

7 komentarzy = nowa notka <3

#20. It's not easy to talk about.

Gaby przebudziła się w środku nocy. No, może trochę bardziej nad ranem, ponieważ robiło się już szaro na podwórku. Bolała ją głowa. Powoli usiadła i spuściła nogi za łóżko. Wstała i swoje kroki skierowała łazienki. Znalazła tam jakieś tabletki przeciwbólowe. Połknęła je i wróciła do pokoju. Dziewczyna ponownie wsunęła się pod ciepłą jeszcze kołdrę i przytuliła się do Harry'ego, który leżał do niej tyłem. Zasnęła jeszcze na pół godziny, może godzinę. Później walała się tylko z boku na bok. Aż w końcu postanowiła wstać. Swoje kroki skierowała w stronę niewielkiej kuchni. Po drodze minęła kanapę, na której chrapał Louis. Leżał rozwalony na całą kanapę. Jedna noga wystawała mu spod kołdry, a druga zwisała nad podłogą. 'Jak to możliwe, że jemu jest tak wygodnie?!'
W kuchni zajrzała do lodówki i wyjęła sok pomarańczowy. Podczas nalewania go do szklanki, obserwowała Louisa. Po chwili zauważyła, że chłopak powoli zsuwa się z kanapy na ziemię. Parsknęła cicho ze śmiechu pod nosem. Po chwili leżał już na dywanie. Nie obudził się, ale podczas przewracania się na drugi bok, uderzył się głową w nogę od stołu i otworzył oczy. Powoli usiadł, pocierając miejsce, w które się uderzył. Wpół przytomny wstał, zachwiał się lekko i poszedł do łazienki, trzaskając drzwiami. Po chwili usłyszała głośny łomot. Nie dochodził on jednak z łazienki, lecz z pokoju, gdzie był Harry. Szybko udała się do pomieszczenia. Spojrzała na łóżko, jednak chłopaka na nim nie było. Siedział obok, na podłodze i pocierał plecy ze skwaszoną miną.
-Boże, nic ci nie jest? - podała mu rękę i pomogła usiąść na łóżko.
-Ugh, mógłby się w końcu nauczyć zamykać drzwi po cichu! Już nie pierwszy raz mnie tak załatwił...
Gaby nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i na pocieszenie pocałowała chłopaka. - Pokaż jak to wygląda.
Podtoczyła mu koszulkę. Na plecach chłopaka pojawiło się delikatne zaczerwienienie. Gdy to dotknęła Harry cicho jęknął.
- Oj, nic ci nie będzie – uśmiechnęła się do siebie i pocałowała lekko zaczerwienione miejsce.
-Mhm – zamruczał – teraz to już na pewno.
Brunetka uśmiechnęła się i ponownie go pocałowała, tym razem w usta, po czym wstała.
- Przyniosę lodu. Jak się trochę schłodzi, to powinno minąć.
Gaby weszła do kuchni i zastała tam Louisa, zajadającego płatki prosto z pudełka.
-No co? Mleko się zepsuło.
Gaby nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się i zaczęła szperać w zamrażarce. Niestety nie było tam lodu, więc namoczyła kawałek ścierki lodowatą wodą z kranu i poszła do pokoju. Harry siedział zgarbiony i wciąż trzymał się za bolące miejsce. 'Dżisas, jaka sierotka.' pomyślała i zaczęła powoli przykładać mokry materiał do siniaka. Obolałe miejsce zrobiło się fioletowo-zielone.
- Ty tak zawsze reagujesz jak coś cie nagle budzi? - zapytała Gaby z nutką śmiechu w głosie.
- Tylko jak coś mi się śni. Nie wiem czemu, po prostu. Każdy ma już jakieś odruchy. Tobie na przykład, jak się śmiejesz, tak zabawnie rusza ci się nos, jak u królika.
-Wiesz, dzięki. Teraz za każdym razem, jak się będę chciała śmiać, będę musiała zakrywać nos - zrobiła smutną minkę.
-No ale to słodkie jest przecież...
Kiedy Gaby stwierdziła, że już niema już co schładzać i siniak po prostu musi sam zniknąć, poszli oboje do kuchni, żeby coś zjeść.
Lou właśnie wsypał sobie ostatnie płatki do buzi.
-No wiesz? - zaczął Harry - jak mogłeś zjeść wszystkie... Idź się zrzygaj nimi.
-No, masz jeszcze naleśniki z truskawkami w lodówce... - Lou, kiedy to powiedział, szybko wstał i zajrzał do lodówki.
Poszperał w niej trochę i w końcu powiedział:
-Albo po prostu zamówmy pizzę.
-I mówią, że to Niall jest odkurzaczem lodówek... - Harry obiją dziewczynę od tyłu w pasie.
-Niall?
-Z zespołu. Ta w ogóle, to sobie pomyślałem...
-Harry, no nie mogę, ty myślisz!
-Lou, weź idź się znajdź w lodówce. Chodź Gab, do salonu...
Harry odwrócił się tyłem i trzymając dziewczynę za rękę, poszedł do pomieszczenia obok.
-No to jaki to pomysł?
-No bo ty chyba tak za bardzo nie masz w czym wracać do domu... Więc ja może pojadę do babci, bo u niej są rzeczy mojej siostry. Powinnaś się w nie zmieścić i tak jakoś wydaje mi się, że jesteście tego samego wzrostu.
-Czyżbyś sugerował, że jestem niska?
-Skądże, w żadnym wypadku! - Chłopak spojrzał jej w oczy - a poza tym, małe jest piękne.
Na te słowa Gaby uderzyła chłopaka z pięści w ramię. On za to zaśmiał się z tego co powiedział i z jej reakcji. Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła przed siebie. Chłopak wstał, uklękną na przeciwko niej i spojrzał na nią psim wzrokiem. Gaby szybko zmiękło serce i uśmiechnęła się.
-To ja lecę. Powinienem wrócić za maks godzinę.
Pocałowali się na pożegnanie i Harry wyszedł. Po chwili jednak wrócił.
-Wydaje mi się, że chyba najpierw powinienem umyć i ubrać...
Dziewczyna pokręciła tylko ze zrezygnowaniem głową i wróciła do kuchni. Po jakimś czasie Harry wrócił, i prawie od razu wyszedł. Gaby nie miała ochoty latać w samych majtkach i koszulce przed Louisem, więc pożyczyła od niego jego spodnie w kratkę. Były na nią sporo za duże, ale jakoś to przeżyła.
Po jakimś czasie wrócił Harry ze spodniami dla dziewczyny. Ta poszła się przebrać i po chwili wróciła. Spodnie pasowały na nią idealnie.
Dziewczyna zebrała wszystkie swoje rzeczy, pożegnała się z Louisem i oboje z Harrym wyszli. Poszli do samochodu i odjechali.
Na prośbę Gaby zatrzymali się kawałek przed domem dziewczyny. Nie chciała, żeby ktokolwiek z jej rodziny, a szczególnie matka, zobaczyli, że wysiada z czyjegoś samochodu.
-Dziękuję ci... Za wszystko. Za kolację i, że mogłam nocować i w ogóle...
-Nie masz za co dziękować, serio, to była czysta przyjemność - uśmiechnął się - Gab... Pamiętasz, że jutro wyjeżdżam?...
-T-tak... Niestety... - westchnęła. - O której?
-O siedemnastej mam pociąg do Londynu. Spotkajmy się o... piętnastej u mnie w hotelu?
-Okej. To... Ja lecę.
Dziewczyna nachyliła się nad chłopakiem i złożyła mu na ustach namiętny pocałunek. Potem uśmiechnęła się, odpięła pas bezpieczeństwa, rzuciła mu na odchodne 'do zobaczenia jutro' i wysiadła z samochodu. Szła tyłem i machała mu, dopóki nie zniknęła za zakrętem.

* * *

Na podjeździe do jej domu stał drugi samochód. Prychnęła cicho pod nosem i otworzyła drzwi dobiegały śmiechy i urywki rozmów. Zdjęła buty i ruszyła w stronę kuchni. Mina jej zrzedła, jak w wejsciu zobaczyła tam ojca z jej matką. Była to dość wysoka kobieta, szczupła, o naturalnych blond włosach. Siedzieli przy stole na którym leżały stare albumy. Gaby od razu cofnęła się w stronę swojego pokoju.
-Gaby, to ty?
-Ta, kto inny - odpowiedziała i poszła dalej.
Odłożyła torbę na miejsce.
Dobra, wcale tego nie zrobiła, rzuciła nią po prostu gdzieś w kąt. Usiadła przy biurku na obrotowym krześle. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Po paru minutach usłyszała pukanie do drzwi.
-Proszę.
-Hej kochanie...
Do pokoju weszła jej matka. Gaby nie odpowiedziała.
-Dawno... Dawno się nie widziałyśmy i nie rozmawiałyśmy... Ile to już czasu?...
-Dwa lata. - ostro przerwała jej Gaby. - po dwóch latach nagle się zjawiasz.
-Gaby, ja wiem... Wiem, że powinnam się odezwać, spróbować porozumieć się jakoś z tobą, ale...
-Ale co? Byłaś zbyt zajęta swoim pedałem?! I w ogóle, ja nie rozumiem ciebie, ani ojca! Tak nagle, ot tak chcesz się po prostu tutaj wprowadzić?! I niby, co będziemy się zachowywać, jakby się nic nie stało? Jakbyśmy od zawsze byli szczęśliwą rodzinką bez problemów, której zawsze się wszystko układa? Błagam… myślisz, że jak zaczniesz gotować nam obiadki, to już wszystko będzie dobrze? No i co jeszcze?! Może będziemy wspólnie zasiadać do stołu w jakże cudownej, miłej i rodzinnej atmosferze, rozmawiać i śmiać się? – Gaby prychnęła i wyszła ze swojego pokoju, zostawiając tam swoja matkę, którą już nawet nie chciała tak nazywać.
Była teraz dla niej zupełnie obcą osobą. Ona po prostu zostawiła całą swoja rodzinę, swoje dzieci, które niby tak bardzo kochała.
Założyła buty i wyszła z domu. Wyjęła z kieszeni telefon i wybrała numer do Melissy.
-Hej Mel, słuchaj... Mogę do ciebie wpaść?
-Ty? Jasne, zawsze i wszędzie. Czekam na ciebie!
-Okej, okej, to ja lecę. Papa!
Rozłączyła się i ruszyła przed siebie. Po parunastu metrach, przy chodniku zatrzymał się samochód. Okazało się, że siedzi w nim Chris.
-Hej młoda, idziesz do domu?
-Nie, w sumie to do Melissy...
-Wsiadaj, podwiozę cię.
Posłusznie wykonała polecenie brata. Wsiadła i zapięła pasy. Ku zdziwieniu, chłopak wybrał dłuższą drogę do domu jej przyjaciółki.
-Jak... Jak w ogóle możecie z ojcem ją tolerować w naszym domu?
-Myślisz, że mi jest z tym łatwo? Myślisz... Tak czy siak, to nasza matka, Gab. Pomyśl, że teraz ojciec jest szczęśliwy. Nie zależy ci na jego szczęściu?
-Chcę, żeby był szczęśliwy, ale czemu akurat z nią?... A co, jeśli znowu go zostawi? Znowu się pogrążymy w jakiejś jebanej ciszy, jak wtedy...
-W takim razie... Nie możemy jej pozwolić na to, by odeszła. Postawmy jej warunek... - w tym momencie zatrzymali się pod domem Mel. - Jeśli znowu odstawi taki numer... - zastanowiła się przez chwilę z uniesionym palcem w górze. - Jeśli to zrobi, to zrobimy jej taką opinię w pracy, że jak ją zwolnią, to nie znajdzie już więcej pracy, ani żadnego faceta.
-Dobra, dobra, już nie wymyślaj, bo ci nie wychodzi... Ale przynajmniej trochę mi się humor poprawił - uśmiechnęła się i odpięła pasy. - dzięki za podwiezienie. Możliwe, że dzisiaj nie wrócę na noc... Mów im, albo nie mów, jak chcesz. - Przytuliła brata i wyszła z samochodu. Chris jej pomachał i odjechał. 


 ______

Wiem, powinnam częściej wstawiać notki, przepraszam :c

nowa notka = 6 komentarzy, bo rozdział nudny w sumie