-Zmień
dilera, a misie są słodkie. Chodź napić się piwa.
-Popieram.
Z
uśmiechem wyszli z łazienki i skierowali się w stronę baru.
Przechodząc obok wyjścia zauważyli, że na zewnątrz stoją
mięśniacy, którzy próbowali się dostać z powrotem do środka.
Na szczęście kilka centymetrów wyżsi i szersi bramkarze
skutecznie ich powstrzymywali.
-Hej,
Jack, kopsnij koledze piwo, jest spoko!
-Już
się robi!
-O
proszę, jesteś na ty z barmanem – chłopak zaśmiał się.
-Jest
bratem mojego byłego, więc no tak. Tak w ogóle, to Gaby jestem.
Tak w sumie, to Gabrielle, ale i tak wszyscy mówią na mnie Gaby.
-Harry,
po prostu Harry.
-POTTER?!
- wykrzyknęła dziewczyna i odgarnęła mu włosy z czoła - Eee,
podróba, nie masz blizny.
-Oho,
takiej reakcji się nie spodziewałem.
Podali
sobie ręce. Gdy się tak oficjalnie zapoznawali, Johnny przyniósł
piwo.
-Nigdy
cię nie widziałam w tym miejscu.
-Nie
jestem stąd. Tylko przejazdem.
*
* *
Gaby,
niechętnie otworzyła oczy, ale prawie od razu je zamknęła. Coś
było nie tak. U niej w pokoju łóżko było ustawione tak, aby
słońce nie waliło jej rano prosto w twarz. Ostrożnie się
podniosła i usiadła na, prawdopodobnie, łóżku, przetarła oczy i
cicho zajęczała z powodu potężnego bólu głowy. Otworzyła oczy
i mało co nie zemdlała. Naprzeciwko niej siedział wczoraj poznany
chłopak. Uśmiechał się do niej.
-Emm-
zaczęła dziewczyna zachrypniętym głosem – Skąd się tu
wzięłam? I gdzie do cholery jestem? - mówiła zaspanym i nadal
zachrypniętym głosem.
-Jesteśmy
w hotelu, w moim pokoju w hotelu. Wczoraj, hmm... Trochę mocno się
wstawiłaś. A, że Johhny już poszedł, a ja nie wiedziałem, gdzie
mieszkasz, to przywiozłem cię tutaj.
-Miło
z twojej strony. Masz może gdzieś tutaj wodę i aspirynę? Suszy
mnie, a łeb zaraz wybuchnie.
Chłopak
niemal od razu podał jej butelkę z niegazowaną wodą i dwie
tabletki.
-Gdzie
jest łazienka?
Chłopak
wskazał białe drzwi. Gaby powoli wstała i znowu usiadła. Potem
znowu wstała, i prawie znowu upadła na łóżko, lecz Harry był
szybszy i złapał ją w połowie lotu. Potem zaprowadził do
łazienki.
*
* *
-Dzięki
za podwiezienie i w ogóle, za to, że zgarnąłeś mnie wczoraj z
podłogi...
-Nie
ma za co. Dzięki, że wczoraj odciągnęłaś mnie od tych
mięśniaków, bo pewnie potem nie miał by cię kto zgarniać z
podłogi – Harry uśmiechną się.
-Również
nie ma za co. Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale chyba zapisałam ci
po pijaku swój numer telefonu na brzuchu. Jakbyś chciał zobaczyć
miasto, czy coś...
-Taak,
jest tam, cały i zdrowy. Na pewno się odezwę. - Znowu się
uśmiechną.
-Doooobra,
to ja lecę, pewnie mój ojciec się martwi. Bywaj. - Dziewczyna
nachyliła się i pocałowała chłopaka w policzek, wysiadła z
samochodu i pobiegła do drzwi swojego domu.
KIEDY NASTEPNY ???
OdpowiedzUsuńkocham too < 333 jest megaa, z bff wpadłysmy na ten blog i czekamy na rodział ! <3333 ;**
OdpowiedzUsuńNoo, zaczyna się rozkręcać. :3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. ;D
mega !! dalej dodaj nastepny.
OdpowiedzUsuń