#4. Back off, or I will hurt you!

Gaby po chwili zrobiła to samo, tyle, że kierowała się w stronę swojego pokoju. Pomieszczenie było ciepłe i urządzone jak u małej dziewczynki, która bawi się jeszcze misiami i organizuje popołudniowe herbatki w otoczeniu swoich ulubionych pluszaków i lalek. Różowy kolor ścian nadawał właśnie takiego klimatu, że jak tylko wracała myślami do wspomnień z dzieciństwa, to potrafiła uśmiechać się sama do siebie przez wiele minut. Ustawione obok drzwi dwuosobowe łóżko z białą pościelą i jedną czerwoną poduszką na samym łóżko zajmowało dużą część pokoju. Na drewnianym biurku pod oknem stała mała lampka, sterta kartek, słoik z pisakami i czarny laptop. Usiadła na łóżku odwrócona plecami do okna. Patrzyła na komodę na której stał stojak z biżuterią, wazon ze zwiędłymi kwiatami i kilka ramek z fotografiami. Na jednej z nich było zdjęcie z czterema osobami. Nie trudno zgadnąć kto na nich był. Ojciec Ben, Chris, Gaby i kobieta, czyli matka Gaby i Chrisa. Rozwiodła się z Benem dwa lata temu. Na policzkach dziewczyny pojawiły się grymaśne rumieńce. Nienawidziła jej. Zostawiła ich dla, podobno, indyjskiego projektanta mody. Westchnęła głośno. Wstała i podeszła do biurka. Otworzyła laptop z zamiarem włączenia go. Coś ją jednak zdziwiło. Włączyła komputer i podeszła bliżej okna. Pod jej domem stał Harry. Nie wiedział, że dziewczyna go obserwuje zza zasłony. Chłopak niepewnie zbliżał się do drzwi, wyciągając rękę w stronę dzwonka.
-Cofnij się, bo cię skrzywdzę... - powiedziała sama do siebie i w tym momencie usłyszał dzwonek do drzwi.
Szybko ruszyła w stronę wejścia do domu. Z hukiem zbiegła po schodach, po czym podeszła do drzwi i głośno westchnęła. Otworzyła drzwi i ujrzała wysokiego bruneta z zielonymi oczami, które przyjacielsko patrzyły na dziewczynę. Przez moment stali w zupełnej ciszy, lecz tę chwilę przewał im dźwięk telefonu. Harry wyciągną swojego porysowanego i'Phona z kieszeni i z rozbawieniem spojrzał na ekran, po czym wyciszył i schował komórkę z powrotem do kieszeni. Ponownie popatrzył na dziewczynę i wypowiedział krótkie słowo. A raczej dwa.
-Cześć śliczna.
-Witam panie tajemniczy, znikam i wydaje mi się, że nikt nie czyta gazet.
-Coś zrobiłem? Będzie bolało?
-No zastanówmy się... Zaczekaj chwilę. Albo wejdź. - Odwróciła się i zaczęła iść w stronę kuchni. -No chodź!
Chłopak wszedł do domu i zamknął za sobą po cichu drzwi. Powoli wszedł do kuchni i cały czas był pewien, ze wszystko gra, aż do momentu, gdy Gaby rzuciła w niego poranną gazetą i obserwowała go uważnie, gdy ten z wahaniem przewracał strony. Kiedy zatrzymał się na stronie z jego fotografią, wytrzeszczył oczy i po chwili zaczął się śmiać.
-O fuck, hahahah.... Gazeta potrafi nieźle zniszczyć człowieka... Wyjaśnijmy coś sobie. Ja nie uciekłem. Przyjechałem, bo moja babcia tu mieszka i niedługo ma urodziny. Pomyślałem, że skoro dawno jej nie widziałem, a osiemdziesiątkę ma się raz w życiu, to odwiedzę ją, a przy okazji poznam miejsce na nowo. Jak byłem mały, przyjeżdżałem tu na wakacje, żeby pobyć z dziadkami... I członkowie zespołu, i manager i cała reszta osób, które o tym powinny wiedzieć, wiedzą. Nie mam pojęcia, skąd prasa się o tym dowiedziała... Jesteś zła?
-Nie wiem, nie wiem... Musisz się postarać, żebym nie była zła – puściła chłopakowi oczko.
-Mogę ci to wynagrodzić... Dasz się wyciągnąć na kawę dzisiaj wieczorem?
-Hm... Czemu nie. Ale pamiętaj, że to nie wystarczy, żebym przestała się gniewać o to, że mi nie powiedziałeś...
-Nawet jakbym to zrobił, to byś nie zapamiętała. – Zaśmiał się.
Gaby przez chwilę milczała, zgaszona słowami Harry'ego.
-...To gdzie i o której?
-Może podjadę po ciebie o... 7 wieczorem. Okej?
-Okej, to będę czekać.
-To do zobaczenia. - Pocałował ją w policzek i odszedł w stronę drzwi. - I przepraszam, że mimo wszystko ci nie powiedziałem.
Otworzył drzwi i wyszedł. Gaby szybko wbiegła po schodach do swojego pokoju i podeszła do okna, by ostatni raz go zobaczyć. No, nie ostatni, ale tak czy siak, chciała popatrzeć, jak wsiada do samochodu i odjeżdża.
Rozmyślając o tym wszystkim, padła na łóżko. Jeszcze chwilę popatrzyła na komputer, rozważając to, czy do niego podejść, czy nie, jednak została w łóżku. Po paru minutach zasnęła. Śnili jej się ludzie, których nigdy w życiu nie widziała.
Obudziła się godzinę później. Było już ciemno, ale do spotkania miała jeszcze półtorej godziny. Wstała i zeszła na dół do kuchni, w której był jej ojciec.
-Co się tak uśmiechasz do siebie, co?
-Aaa, nic takiego... Jest coś do jedzenia? Ooo, kanapka!

#3. It was quite awesome

-Jestem w dooooooooooooooooomu! - Krzyknęła głośno Gaby, ale nie uzyskała odpowiedzi. No tak. Tata w pracy, a brat śpi, albo na treningu. Ale chyba jednak śpi. Aż w wejściu słuchać jego chrapanie.
Poszła do kuchni. Wyciągnęła mleko z lodówki i postawiła na stole. Włączyła radio i usiadła. Nalała mleka do szklanki i spojrzała na dzisiejszą gazetę. Przeczytała pierwszy nagłówek, i kolejny, i kolejny, aż jeden, pod koniec strony, ją zaciekawił. 'Jeden z członków One Direction zniknął!' Przeczytawszy artykuł, ze zdenerwowania wstała od stołu i niechcący strąciła szklankę z mlekiem.
Przez około dwie minuty siedziała wpatrzona w artykuł. Przeczytała go jeszcze kilka razy i przyglądała się uważnie zamieszczonej obok fotografii.
- Oja... 
- Cześć młoda. Co taką zdziwioną twarz masz?
- Yyy.. Cześć staruszku. Mleko jest nieświeże i ojciec mi o tym nie powiedział. Wystarczająco wystarczająca odpowiedź?
- No załóżmy, że ci wierzę... Coś kręcisz młoda.
- Odczep się, okej? Zajmij się swoimi problemami, a od moich wara. Okej?
- Jak tam sobie chcesz, ale pamiętaj że możesz na mnie polegać, wszystko mi powiedzieć. Ale to oznacza, że ja na tobie też muszę polegać więc robimy tak. Ja ci coś teraz powiem, ty mi i nic nie mówimy dla ojca, jasne?
- Jasne. Więc kto pierwszy? - Chwilę się zastanowiła. Po czym rzekła – Ty jesteś starszy i mądrzejszy więc ty zacznij.
- Jak chcesz... Więc jest taka sprawa, że chcą mnie wyrzucić ze szkoły. Po prostu jestem zagrożony z historii i angielskiego. Powiedz mi, co ja mam zrobić. A ojciec? Znasz ojca... Zaraz zacznie pierdzielić, że jestem nieodpowiedzialny i nieudacznik i w ogóle. Jak mam mu to powiedzieć? W szkole mam szansę poprawić tylko angielski, a z historii mam same jedynki.
- Może korepetycje? Ale tak na serio, to nieźle się udupiłeś bracie...
- No wiem... Dobra, teraz twoja kolej siostro.
- No więc... Wczoraj byłam w klubie i poznałam chłopaka. Obronił mnie przed jakimiś dresami. Było spoko, postawiłam mu piwo i no... Było spoko. No i ja się trochę spiłam i on mnie zgarną i nie wiedział gdzie mieszkam i przenocował mnie u siebie u siebie w hotelu. Odwiózł mnie pod dom i ogólnie wydawał się całkiem spoko. A ja tu dzisiaj czytam gazetę, a tu jego zdjęcie i podpis, że... Eh... Sam zobacz. - Podała mu gazetę z artykułem o Harrym. Chris przeczytał go szybko i przyjrzał się fotografii.
- Nie jest taki brzydki. Ile ma lat? 19!? Cię chyba pogięło siostrzyczko! Już ci mówiłem, żebyś nie zadawała się ze starszymi.. Do tego nieznajomymi. Co cię naszło?! Chcesz zostać zgwałcona przez jakiegoś sławnego idiotę, który potem powie dla wszystkich dziennikarzy, że mu się narzucałaś, spiłaś i odurzyłaś jakimiś narkotykami, potem zgwałciłaś i zadzwoniłaś na policję. Jeśli się dowiem, że zadajesz się z kimś takim powiem to ojcu, zrozumiałaś?
- A ty to co?! W tym roku masz maturę, a oblałeś dwa przedmioty. Jak ojciec dowie się o tym, to dopiero będzie tsunami w domu!
- Nie pyskuj! - Dziewiętnastolatek uderzył pięścią w stół tak, że aż szklanka z mlekiem się przewróciła, a jej zawartość powoli zaczęła ściekać na podłogę. Przez pięć minut siedzieli w ciszy nie ruszając się nawet przez chwilę. W końcu Gaby wstała i podeszła do zlewu. Chwyciła ścierkę i zaczęła ścierać mleko ze stołu, a potem z podłogi.
- Przepraszam że się uniosłem. Jestem ostatnio tak podenerwowany, że czasami mam ochotę uciec gdzieś tak daleko, że nie wiedziałbym jak wrócić... Miałaś rację, niech każdy trzyma się swoich problemów – powiedział i wyszedł z kuchni. Po chwili dziewczyna usłyszała trzaśniecie drzwi wejściowych.

#2. And where, the hell, I am?

-Zmień dilera, a misie są słodkie. Chodź napić się piwa.
-Popieram.
Z uśmiechem wyszli z łazienki i skierowali się w stronę baru. Przechodząc obok wyjścia zauważyli, że na zewnątrz stoją mięśniacy, którzy próbowali się dostać z powrotem do środka. Na szczęście kilka centymetrów wyżsi i szersi bramkarze skutecznie ich powstrzymywali.
-Hej, Jack, kopsnij koledze piwo, jest spoko!
-Już się robi!
-O proszę, jesteś na ty z barmanem – chłopak zaśmiał się.
-Jest bratem mojego byłego, więc no tak. Tak w ogóle, to Gaby jestem. Tak w sumie, to Gabrielle, ale i tak wszyscy mówią na mnie Gaby.
-Harry, po prostu Harry.
-POTTER?! - wykrzyknęła dziewczyna i odgarnęła mu włosy z czoła - Eee, podróba, nie masz blizny.
-Oho, takiej reakcji się nie spodziewałem.
Podali sobie ręce. Gdy się tak oficjalnie zapoznawali, Johnny przyniósł piwo.
-Nigdy cię nie widziałam w tym miejscu.
-Nie jestem stąd. Tylko przejazdem.


* * *


Gaby, niechętnie otworzyła oczy, ale prawie od razu je zamknęła. Coś było nie tak. U niej w pokoju łóżko było ustawione tak, aby słońce nie waliło jej rano prosto w twarz. Ostrożnie się podniosła i usiadła na, prawdopodobnie, łóżku, przetarła oczy i cicho zajęczała z powodu potężnego bólu głowy. Otworzyła oczy i mało co nie zemdlała. Naprzeciwko niej siedział wczoraj poznany chłopak. Uśmiechał się do niej.
-Emm- zaczęła dziewczyna zachrypniętym głosem – Skąd się tu wzięłam? I gdzie do cholery jestem? - mówiła zaspanym i nadal zachrypniętym głosem.
-Jesteśmy w hotelu, w moim pokoju w hotelu. Wczoraj, hmm... Trochę mocno się wstawiłaś. A, że Johhny już poszedł, a ja nie wiedziałem, gdzie mieszkasz, to przywiozłem cię tutaj.
-Miło z twojej strony. Masz może gdzieś tutaj wodę i aspirynę? Suszy mnie, a łeb zaraz wybuchnie.
Chłopak niemal od razu podał jej butelkę z niegazowaną wodą i dwie tabletki.
-Gdzie jest łazienka?
Chłopak wskazał białe drzwi. Gaby powoli wstała i znowu usiadła. Potem znowu wstała, i prawie znowu upadła na łóżko, lecz Harry był szybszy i złapał ją w połowie lotu. Potem zaprowadził do łazienki.

* * *


-Dzięki za podwiezienie i w ogóle, za to, że zgarnąłeś mnie wczoraj z podłogi...
-Nie ma za co. Dzięki, że wczoraj odciągnęłaś mnie od tych mięśniaków, bo pewnie potem nie miał by cię kto zgarniać z podłogi – Harry uśmiechną się.
-Również nie ma za co. Nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale chyba zapisałam ci po pijaku swój numer telefonu na brzuchu. Jakbyś chciał zobaczyć miasto, czy coś...
-Taak, jest tam, cały i zdrowy. Na pewno się odezwę. - Znowu się uśmiechną.
-Doooobra, to ja lecę, pewnie mój ojciec się martwi. Bywaj. - Dziewczyna nachyliła się i pocałowała chłopaka w policzek, wysiadła z samochodu i pobiegła do drzwi swojego domu.

#1. Not the last time

Chłopak wszedł do klubu. Typowa impreza. Spojrzał z niechęcią na wszystkich ludzi i ruszył w stronę baru. Było tam tylko jedno miejsce wolne, pomiędzy jakimś facetem w garniturze, a całkiem ładną brunetką. Podszedł, usiadł na wysokie krzesło. Ukradkiem spojrzał na dziewczynę. Patrzyła się w swoją prawie pustą szklankę. Miała lekko zadarty nos i grzywkę ściętą na bok.
-Chcesz coś młody? - chłopaka z zamyślenia wyrwał barman.
-Eee... Nie, na razie dzięki.
Zauważył kątem oka, że brunetka spojrzała na niego, po chwili jednak znowu wbiła wzrok w szklankę. Siedzieli tak, zerkając co chwila na siebie. Po chwili podszedł do niej jakiś cieć a'la ekipa z nju dżerzi. Czyli mięśnie, żel na włosach, solarium i te sprawy.
-Siema lala. Idziesz ze mną i moimi ziomkami się zabawić? Pokażemy ci takie zajebiste miejsca, których jeszcze nie widziałaś.
-Nie dzięki, nie mam zamiaru oglądać któregoś z waszych samotnych, pomarszczonych korniszonów...
-Lepiej z nami nie zadzieraj, bo źle skończysz, panienko. - Powiedział i przeczesał jej ręką włosy.
-Weź się odczep prostaku. Mój dzień i tak już jest zjebany, tak samo jak twój parszywy ryj, więc zróbcie mi przysługę i zostawcie mnie w spokoju.
-Oj, nie pierdol cizia, my go tobie poprawimy!- chwycił dziewczynę za nadgarstek.
-Ej ej ej! - Chłopak wstał i popchną 'delikatnie' mięśniaka.
-Ooo, patrzę, że kolega się za ciebie wstawia...
-Zostaw ją, bo pożałujesz, cwelu!
-Hahah, ty mi grozisz!
I chłopak zarobił po ryju. Ten chciał oddać mięśniakowi, ale brunetka go odciągnęła. W tej samej chwili barman wygonił ich spod baru.
A dziewczyna zaciągnęła chłopaka do łazienki.


* * *


-Dzięki, że mnie odciągnęłaś, bo pewnie bym potem nie wstał...
-Nie, to ja dziękuję. Johnny musiał się akurat schować na zaplecze, jak przyszedł ten skurwiel. Nie pierwszy raz mnie zaczepiają.
Wzięła trochę papieru, namoczyła go trochę w zimnej wodzie i zaczęła przecierać rozciętą wargę chłopakowi. Robiła to ostrożnie, by nie sprawić większego bólu chłopakowi. I tak widziała w jego oczach i mimice twarzy, że ma ochotę coś rozwalić ze złości.
-Dobra, chodź z powrotem, poproszę Johnny'ego, żeby dał ci jakiś lód czy coś na to oko. Bo w oko też dostałeś, co?
-Tsa...
-Nie martw się, nie pierwszy i nie ostatni raz...
-To będzie tego więcej...? - Chłopak zrobił zrozpaczoną minę.
Dziewczyna zaśmiała się, lecz po chwili ponownie chwyciła papier, ale tym razem trochę więcej i namoczyła go lodowatą wodą. Gdy przyłożyła go do skroni, chłopak zasyczał z bólu zaciskając zęby. Ona po chwili oderwała gwałtownie rękę od zaczerwienienia i przyjrzała się sińcowi. Zauważyła, że w miejscu gdzie przyłożyła papier jest nieduże rozcięcie. Zaczęła grzebać w średniej wielkości torebce i z zadowoloną miną wyjęła plaster wielkości małego palca u stopy.
-Co ty chcesz z tym zrobić?
-Zalepić ci usta, żebyś przestał zadawać głupie pytania. Skroń masz rozciętą, sierotko.
Chłopak uśmiechnął się i odgarnął włosy, by nie przeszkadzały w przylepieniu plasterka.
Po wykonanej czynności oboje spojrzeli w lustro.
-Pieprzony Tony Montana.
-Nic nie poradzę. Ale to słodkie.
-Łał. Jestem słodki. Albo moja twarz jest słodka. Albo to seksowne rozcięcie. Mimo wszystko, dzięki za komplement. Kurwa, sam już nie wiem, czemu misie polarne nie mieszkają we Włoszech...