Gaby
po chwili zrobiła to samo, tyle, że kierowała się w stronę
swojego pokoju. Pomieszczenie
było ciepłe i urządzone jak u małej dziewczynki, która bawi się
jeszcze misiami i organizuje popołudniowe herbatki w otoczeniu
swoich ulubionych pluszaków i lalek. Różowy kolor ścian nadawał
właśnie takiego klimatu, że jak tylko wracała myślami do
wspomnień z dzieciństwa, to potrafiła uśmiechać się sama do
siebie przez wiele minut. Ustawione obok drzwi dwuosobowe łóżko z
białą pościelą i jedną czerwoną poduszką na samym łóżko
zajmowało dużą część pokoju. Na drewnianym biurku pod oknem
stała mała lampka, sterta kartek, słoik z pisakami i czarny
laptop. Usiadła na łóżku odwrócona plecami do okna. Patrzyła
na komodę na której stał stojak z biżuterią, wazon ze
zwiędłymi kwiatami i kilka ramek z fotografiami. Na jednej z nich
było zdjęcie z czterema osobami. Nie trudno zgadnąć kto na nich
był. Ojciec Ben, Chris, Gaby i kobieta, czyli matka Gaby i Chrisa.
Rozwiodła się z Benem dwa lata temu. Na policzkach dziewczyny
pojawiły się grymaśne rumieńce. Nienawidziła jej. Zostawiła
ich dla, podobno, indyjskiego projektanta mody. Westchnęła głośno.
Wstała i podeszła do biurka. Otworzyła laptop z zamiarem
włączenia go. Coś ją jednak zdziwiło. Włączyła komputer i
podeszła bliżej okna. Pod jej domem stał Harry. Nie wiedział, że
dziewczyna go obserwuje zza zasłony. Chłopak niepewnie zbliżał
się do drzwi, wyciągając rękę w stronę dzwonka.
-Cofnij
się, bo cię skrzywdzę... - powiedziała sama do siebie i w tym
momencie usłyszał dzwonek do drzwi.
Szybko
ruszyła w stronę wejścia do domu. Z hukiem zbiegła po schodach,
po czym podeszła do drzwi i głośno westchnęła. Otworzyła drzwi
i ujrzała wysokiego bruneta z zielonymi oczami, które przyjacielsko
patrzyły na dziewczynę. Przez moment stali w zupełnej ciszy, lecz
tę chwilę przewał im dźwięk telefonu. Harry wyciągną swojego
porysowanego i'Phona z kieszeni i z rozbawieniem spojrzał na ekran,
po czym wyciszył i schował komórkę z powrotem do kieszeni.
Ponownie popatrzył na dziewczynę i wypowiedział krótkie słowo. A
raczej dwa.
-Cześć
śliczna.
-Witam
panie tajemniczy, znikam i wydaje mi się, że nikt nie czyta gazet.
-Coś
zrobiłem? Będzie bolało?
-No
zastanówmy się... Zaczekaj chwilę. Albo wejdź. - Odwróciła się
i zaczęła iść w stronę kuchni. -No chodź!
Chłopak
wszedł do domu i zamknął za sobą po cichu drzwi. Powoli wszedł
do kuchni i cały czas był pewien, ze wszystko gra, aż do momentu,
gdy Gaby rzuciła w niego poranną gazetą i obserwowała go uważnie,
gdy ten z wahaniem przewracał strony. Kiedy zatrzymał się na
stronie z jego fotografią, wytrzeszczył oczy i po chwili zaczął
się śmiać.
-O
fuck, hahahah.... Gazeta potrafi nieźle zniszczyć człowieka...
Wyjaśnijmy coś sobie. Ja nie uciekłem. Przyjechałem, bo moja
babcia tu mieszka i niedługo ma urodziny. Pomyślałem, że skoro
dawno jej nie widziałem, a osiemdziesiątkę ma się raz w życiu,
to odwiedzę ją, a przy okazji poznam miejsce na nowo. Jak byłem
mały, przyjeżdżałem tu na wakacje, żeby pobyć z dziadkami... I
członkowie zespołu, i manager i cała reszta osób, które o tym
powinny wiedzieć, wiedzą. Nie mam pojęcia, skąd prasa się o tym
dowiedziała... Jesteś zła?
-Nie
wiem, nie wiem... Musisz się postarać, żebym nie była zła –
puściła chłopakowi oczko.
-Mogę
ci to wynagrodzić... Dasz się wyciągnąć na kawę dzisiaj
wieczorem?
-Hm...
Czemu nie. Ale pamiętaj, że to nie wystarczy, żebym przestała się
gniewać o to, że mi nie powiedziałeś...
-Nawet
jakbym to zrobił, to byś nie zapamiętała. – Zaśmiał się.
Gaby
przez chwilę milczała, zgaszona słowami Harry'ego.
-...To
gdzie i o której?
-Może
podjadę po ciebie o... 7 wieczorem. Okej?
-Okej,
to będę czekać.
-To
do zobaczenia. - Pocałował ją w policzek i odszedł w stronę
drzwi. - I przepraszam, że mimo wszystko ci nie powiedziałem.
Otworzył
drzwi i wyszedł. Gaby szybko wbiegła po schodach do swojego pokoju
i podeszła do okna, by ostatni raz go zobaczyć. No, nie ostatni,
ale tak czy siak, chciała popatrzeć, jak wsiada do samochodu i
odjeżdża.
Rozmyślając
o tym wszystkim, padła na łóżko. Jeszcze chwilę popatrzyła na
komputer, rozważając to, czy do niego podejść, czy nie, jednak
została w łóżku. Po paru minutach zasnęła. Śnili jej się
ludzie, których nigdy w życiu nie widziała.
Obudziła
się godzinę później. Było już ciemno, ale do spotkania miała
jeszcze półtorej godziny. Wstała i zeszła na dół do kuchni, w
której był jej ojciec.
-Co
się tak uśmiechasz do siebie, co?
-Aaa,
nic takiego... Jest coś do jedzenia? Ooo, kanapka!